Innowacje przychodzą małymi krokami

Pixabay

Innowacje to często drobne zmiany, do których dochodzi się małymi kroczkami. Wielkie, przełomowe technologie, które zawojują świat, wciąż się zdarzają, ale dzisiaj nie wymyślimy ich na zapleczu politechniki. Pracują nad nimi zespoły złożone z tysięcy ludzi na świecie - mówi PAP dr Maciej Wieloch z funduszu komercjalizującego polskie technologie.

Dr Maciej Wieloch jest prezesem funduszu Infini - jednego z kilku funduszy kapitału zalążkowego, komercjalizującego efekty projektów badawczych we wczesnej fazie rozwoju. Fundusz wprowadza na rynek efekty projektów badawczo-rozwojowych, pochodzących z polskich uczelni technicznych. Środki funduszu pochodzą w 80 proc. z programu BRIdge Alfa prowadzonego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju oraz w 20 proc. od inwestorów prywatnych.

PAP: Jakie jest najważniejsze zadanie funduszy takich jak Państwa?

Dr Maciej Wieloch: Jesteśmy ogniwem łączącym biznes z nauką. My jesteśmy funduszem zalążkowym, który działa na tym najwcześniejszym etapie, kiedy nie ma jeszcze gotowego pomysłu biznesowego. Jest za to jego zalążek, podstawa naukowa, pomysł. Naszym zadaniem jest danie pieniędzy na jego realizację, ale też poprowadzenie naukowców za rękę, odpowiednie zabezpieczenie praw autorskich. Nie finansujemy badań dla samych badań. Wykładamy pieniądze na rozwinięcie danego projektu, ale jego efektem ma być przynoszący dochody biznes.

Czy dużo jest w Polsce funduszy, działających w podobny sposób do Waszego?

Na razie funduszy BRIdge Alfa jest dziesięć, ale od następnego roku będzie ich pewnie trochę więcej. Poszczególne trochę różnią się między sobą. Niektóre specjalizują się w jakiejś dziedzinie. My jednak doszliśmy do wniosku, że przy tak małej podaży projektów nie możemy się skupiać tylko na jednej branży.

W jaki sposób szukacie projektów, które chcielibyście komercjalizować?

To jest dla nas najtrudniejsze zadanie. Pierwszym wyzwaniem jest zidentyfikowanie ludzi, którzy robią rzeczywiście ciekawe i nowe rzeczy, które mogą mieć potencjał komercjalizacyjny. Naszym zadaniem jest ten potencjał komercjalizacyjny wypatrzeć. Mamy specjalistów z poszczególnych branż, którzy czasem nawet w trzech żołnierskich słowach mogą określić, co jest ciekawe, a co nie. Mamy też ekspertów, którzy potrafią takie projekty zweryfikować od strony naukowej, czyli powiedzą, jaki jest stan wiedzy na ten temat. Ktoś musi spojrzeć, czy o tym rozwiązaniu nie mówi się na świecie już od 20 lat.

Kolejny etap to namówienie naukowca, aby stał się przedsiębiorcą, albo - aby chciał uczestniczyć w tym komercyjnym przedsięwzięciu. To jest dość trudna rzecz, bo naukowcy czasem mówią nam: weźcie ode mnie ten projekt, kupcie go i sami się nim zajmujcie. Nie ma zachęt dla naukowców, aby to robić. Nie wszystkie uczelnie sprzyjają temu, aby naukowcy angażowali się w działalność firm zewnętrznych. Poza tym czasem nawet jeśli naukowiec chce, to nie umie się zaangażować w komercjalizację projektu. Nie jest przecież przedsiębiorcą.

Jak naukowcy reagują, gdy przedstawiacie im pomysł komercjalizacji ich wynalazku?

Po pierwsze musimy zniszczyć tę woalkę, że Fundusze mają niecne zamiary i chcą wykraść ich pomysł. Szalenie istotne jest wtedy zabezpieczenie praw autorskich. Naukowcy, szczególnie ci, którzy mają coś wartościowego na swoim koncie, są na tym punkcie bardzo czuli. I słusznie. Bardzo dużo wysiłku wkładamy właśnie w zabezpieczenie praw autorskich. Często przez niedopatrzenie technologie mają tylko patenty krajowe i jeśli minął już czas na zgłoszenia w formule PCT (zgłoszenia międzynarodowego - przyp. PAP), to jest problem. W takiej sytuacji - przy projektach o potencjale międzynarodowym - prawa autorskie są już nie do zabezpieczenia.

Jak już uda się opatentować i wdrożyć jakąś technologię czy wynalazek, to kto na tym zarabia

Zarówno my, bo jesteśmy komercyjnym podmiotem, ale zarabia też naukowiec. Jedziemy na jednym wózku, bo zarówno naukowiec, jak i my, jesteśmy udziałowcami powoływanej spółki. Jeśli rośnie wartość projektu, to rośnie proporcjonalnie do posiadanych udziałów.

Jakie projekty naukowe teraz komercjalizujecie i będziecie wdrażać?

Mamy teraz dwa takie projekty. Jeden to jest krakowska spółka Flytech UAV, która za pomocą systemu GPS umieszczonego na dronach będzie mogła m.in. mierzyć poziom wegetacji roślin oraz wykorzystać w energetyce do monitorowania przewodów trakcyjnych. Rynkowo jest to bardzo fajny pomysł, bo może być cenny dla geodetów, rolników, ale także dla dużych firm energetycznych.

Drugi projekt - firmy Bioacoustic - dotyczy leczenia szumów usznych. Około 20 proc. ludzkości słyszy jakieś szumy uszne, a dla 4-6 proc. społeczeństwa jest to dolegliwość na tyle uciążliwa, że uniemożliwia normalne funkcjonowanie i nie ma skutecznego sposobu jej leczenia. Są suplementy diety i zdanie na temat ich skuteczności jest podzielone. Są też aparaty, które niwelują dolegliwość, ale według niektórych opinii użytkowników sam w sobie jest uciążliwy. Nasza metoda jest bezinwazyjna i polega na emitowaniu dźwięków o odpowiedniej częstotliwości, powodujących odpowiednią stymulację pracy mózgu.

Jak z Państwa punktu widzenia wygląda współpraca między nauką a biznesem? Co można zrobić, by była lepsza?

Wiadomo, że nic nie zmieni się z dnia na dzień, ale moim zdaniem dzieje się coraz lepiej. Nadal nie jest łatwo, ani nam, ani naukowcom, ani uczelniom, ani biznesowi. Same uczelnie czasami traktują komercjalizację jako przykry obowiązek. Wciąż bardziej hołubiony i nagradzany jest ten naukowiec, który ma na swoim koncie mnóstwo grantów i publikacji, niż ten, który ma sukcesy we współpracy z biznesem i komercjalizacji efektów badań. Nawet jeśli ktoś już ma gotową technologię, to nie do końca wiadomo, co z nią dalej zrobić. Z reguły jest to coś, czym można się pochwalić na konferencji, zgłosić patent. Kartę opisu projektu składa się w uczelnianym Centrum Transferu Technologii, licząc, że być może jeśli ktoś się z tym projektem zetknie i akurat będzie on mu pasował, to go zrealizuje.

Jednak i tutaj zachodzą zmiany np. w ocenę pracowników wlicza się punkty za komercjalizację badań. Jest też coraz więcej środków na współpracę z przedsiębiorstwami. Dobry projekt nie ma kłopotu z pozyskaniem finansowania. To raczej jest kłopot z liczbą dobrych projektów. My o nie bardzo zabiegamy.

Jak przedsiębiorcy patrzą na współpracę z polskimi naukowcami?

Inwestycje w innowacje są dla przedsiębiorstw dość ryzykowne. Dlatego przedstawiana przedsiębiorcy technologia powinna być produktem gotowym, dopasowanym do jego potrzeb, a nie pisanym na szybko. To musi być przedsięwzięcie skalkulowane, zweryfikowane w sensie naukowym i rynkowym. Trzeba pamiętać, że to drobiazgi czasem robią innowacje. Innowacje to często małe zmiany, rozwiązujące konkretne problemy, dlatego trzeba podejść do nich małymi krokami. Wielkie, przełomowe zmiany, które zawojują świat, się zdarzają, ale dzisiaj trudno je wymyślić na zapleczu politechniki. Nad takimi rzeczami pracują bowiem zespoły – tysiące naukowców i ludzi biznesu na całym świecie. My jednak nie tracimy nadziei, że taki projekt nam się zdarzy.

 

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska

O Autorze

MM Magazyn Przemysłowy jest międzynarodową marką medialną należącą do holdingu Vogel Communications Group. W ramach marki MM Magazyn Przemysłowy wydawane jest czasopismo, prowadzony jest portal magazynprzemyslowy.pl oraz realizowana jest komunikacja (różnymi narzędziami marketingowymi) w przemysłowym sektorze B2B.

Tagi artykułu

Zobacz również

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę