Wywiad z Markiem Goliszewskim (BCC): Gwałtowna potrzeba szybkich zmian

O przyszłości polskiej gospodarki, szansach i zagrożeniach stojących przed polskimi przedsiębiorcami inwestycyjnych rozmawiamy z Markiem Goliszewskim, jednym z najważniejszych polskich działaczy gospodarczych, założycielem i prezesem Business Centre Club.

Sebastian Kanikuła: W ubiegłym roku przedsiębiorcy spoglądali w przyszłość z optymizmem. Uzasadnionym?

Marek Goliszewski: Niestety, nie sprawdziły się zapowiedzi rządu o zmniejszeniu obciążeń dla przedsiębiorców. Stan niepewności pogłębił się, a przedsiębiorcy inwestują z ostrożnością. W tym roku mamy największy odsetek ogłoszonych upadłości firm. W pierwszych trzech kwartałach br. ogłoszono upadłość 681 podmiotów. To najgorszy wynik od dziewięciu lat. Oczywiście równolegle powstało bardzo dużo nowych firm, jednak znaczna liczba z nich zakończy swoją działalność po roku lub dwóch. Nie poradzą sobie z wysokimi kosztami prowadzenia działalności i barierami dalszego rozwoju. Tak naprawdę przedsiębiorcy nigdy nie liczyli, że rząd ułatwi im pracę. Nawet jeśli patrzą z większym optymizmem w przyszłość, to nie tyle wierząc w działania naprawcze państwa, ile we własne siły.

S.K.: W przyszłym roku sytuacja się powtórzy?

M.G.: Co będzie w przyszłym roku – ciężko spekulować. Otrzymaliśmy ponad sto mld euro z UE. Jeżeli premierowi uda się przeprowadzić reformę OFE w kształcie, jaki obecnie postuluje, do kasy państwa w najbliższych latach trafi nawet 400 mld złotych. Tymi pieniędzmi rząd będzie zapełniał dziurę długu publicznego. To zapewni przedsiębiorcom oddech, bo rząd nie będzie szukał tych pieniędzy w ich kieszeni. Gorzej, jeśli nie uda się znaleźć środków na realizacje programów unijnych lub zostanie zablokowana restrukturyzacja OFE (reformę w takim kształcie krytykuje sama Unia Europejska). Najlepszym sposobem na poprawę tej sytuacji są inwestycje publiczne i prywatne, a poziom tych ostatnich jest niezadowalający. Jednak, jak mówi powiedzenie: Polak potrafi. Przedsiębiorcy z powodzeniem szukają np. nisz za granicą i to nie tylko w UE. Niestety, wciąż brak przyjaznej przedsiębiorcy atmosfery. Kończą się rezerwy i rosną koszty prowadzanie działalności w Polsce, co ma szczególnie duże znaczenie dla inwestorów zagranicznych.

S.K.: Szansa polskiej gospodarki tkwi w zwiększaniu poziomu innowacyjności. Czy w naszych warunkach jesteśmy w stanie konkurować ze światem w tej dziedzinie?

M.G.: Hasło „Gospodarka oparta na wiedzy” jest jak najbardziej aktualne. Problem polega na tym, że polska gospodarka jest oparta przede wszystkim na mikro, małych i średnich przedsiębiorstwach, bo spółek prawa handlowego mamy niewiele – ponad 100 tys. A firmy z sektora MŚP, które mają nieustający problem z dostępem do źródeł finansowania inwestycji, nie mają środków na badania i rozwój. Należy przerzucić pomosty pomiędzy polska nauką a polskim biznesem. To się oczywiście dzieje, ale zbyt ślamazarnie. Zamiast obietnic przedsiębiorcy czekają na konkretne rozwiązania, np. racjonalny system ulg podatkowych. Potrzebujemy śmiałych kroków w tym kierunku.

S.K.: Czy rząd odważy się podjąć te kroki?

M.G.: Wszystko zależy od determinacji rządzących. Nie determinacji utrzymania się przy władzy za wszelką cenę, ale we wdrażaniu niepopularnych, lecz koniecznych rozwiązań legislacyjnych i prawnych. Rząd powinien zdecydować się na wprowadzenie zmian ograniczających wysokość kosztów stałych prowadzenia działalności. W dzisiejszej sytuacji trzeba umieć przeciwstawić się populizmowi. Trzeba pamiętać, że to, co nie opłaca się w krótkim czasie, opłaca się w dłuższej perspektywie. Opłaca się Polsce.

S.K.: Obecny system wspomagania nauki i prac rozwojowych opiera się na funduszach europejskich. Czy groźba niegospodarności w tym zakresie jest rzeczywiście tak niebezpieczna dla polskich firm?

M.G.: Wykorzystanie środków unijnych wbrew pozorom i ostrzeżeniom stoi na przyzwoitym poziomie. Gdyby na przeszkodzie nie stała przesadzona biurokratyzacja, te środki byłyby wykorzystywane jeszcze lepiej i przede wszystkim bardziej równomiernie – nie robilibyśmy wszystkiego na ostatnią chwilę. Na tle UE wypadamy zupełnie nieźle. Oczywiście wraz z nowym budżetem pojawiają się nowe wyzwanie. Przede wszystkim należy wyjść z informacją, na co obecnie pieniądze unijne mogą być wydawane i jaki jest niezbędny wymagany wkład przedsiębiorstwa i państwa, by z nich skorzystać. Należy pamiętać, że cały czas dostajemy z budżetu Unii więcej niż do niego wkładamy. Taka sytuacja taka szansa więcej się nie powtórzą.

S.K.: Czy w przyszłość mamy spoglądać z obawami, czy też – mimo wskazanych problemów – perspektywy są dobre?

M.G.: Mówiliśmy do tej pory o mankamentach, bo zadaniem BCC jest monitorowanie problemów i proponowanie rozwiązań. Mówiąc o pozytywach, wystarczy spojrzeć na problem bardziej globalnie. Unia Europejska nie upadnie, bo to oznaczałoby niespotykany kryzys światowy. Widać już wyraźne oznaki ożywienia gospodarczego niemal na całym świecie – przede wszystkim w USA i Niemczech. Polacy przez ostatnie dwadzieścia lat udowodnili, że są narodem przedsiębiorczym, godnym zaufania, pracowitym i innowacyjnym, a firmy nadal dysponują sporymi zasobami finansowymi. Jeżeli poprawi się atmosfera wokół biznesu, to te pieniądze będą inwestowane (bo taka jest ich natura), będzie więcej miejsc pracy i wzrosną pensje. To jest całkiem realne. Problem polega tylko na tym, żeby konieczne zmiany wprowadzić szybciej, szerzej i głębiej.

S.K.: Dziękuję za rozmowę.

Tagi artykułu

Zobacz również

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę