Zaczęło się w Tarnowskich Górach

Miłośnikom dawnej techniki  Tarnowskie Góry kojarzą się na ogół z wydobyciem kruszców, pierwszą maszyną parową i ważnym węzłem kolejowym, ale miasto jest pionierem na Górnym Śląsku także w zupełnie innej dziedzinie - budowy miejskich wodociągów.

Zanim do tego doszło, ruszyły w okolicy prace nad ponownym uruchomieniem wydobycia rud ołowiu, srebra i cynku. W 1790 r. w celu odwodnienia i osuszenia kopalń powstał pod miastem na głębokości ok. 40 metrów chodnik odwadniający, zwany chodnikiem Redena, którym odprowadzano wodę z rejonu Bobrownik i Rept do sztolni „Boże Wspomóż", wychodzącej na powierzchnię w okolicy Strzybnicy. Niestety, ułatwiający pracę kopalń chodnik odwadniający był jednocześnie zmorą mieszkańców Tarnowskich Gór, bowiem spowodował on zanik wody w studniach. Wodę trzeba było dowozić beczkowozami, co wiązało się z olbrzymimi kosztami. Ówczesny burmistrz Johann Friedrich Cochler i rada miejska wnieśli skargę do Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu, którą uwzględniono i na koszt rządowej kopalni rud srebra i ołowiu postanowiono zaopatrywać miasto w czystą wodę. Od jednego z szybów, za cmentarzem, przy ul. Gliwickiej ułożono żeliwny wodociąg, który doprowadzał wodę do dwóch publicznych ujęć na Rynku i ul. Górniczej. Do pompowania wody użyto 40-calowej pompy parowej i 19 października 1797 r. nastąpiło uroczyste uruchomienie wodociągu. Kilkanaście lat później, po awarii pompy w 1807 r. górnictwo wycofało się z zaopatrywania miasta w wodę. Doprowadziło to do procesu przed Sądem Krajowym w Brzegu, który nakazał pertraktacje między miastem a górnictwem. W wyniku powołania bezstronnych biegłych udowodniono górnictwu winę za spowodowanie zaniku wody w mieście i w 1811 r. uruchomiono nowe ujęcie w szybie „Kochler" na Górze Redena (obecnie Park Miejski), rozprowadzając wodę żeliwnym wodociągiem do Rynku i ulic: Strzeleckiej, Lublinieckiej i Górniczej. Po wyczerpaniu się złóż kruszców w północno-zachodniej części miasta i likwidacji szybów w tamtym rejonie w 1835 r. miasto przejęło od kopalni ujęcie wody na własność. Nastąpiła modernizacja sieci, którą połączono w system pierścieniowy, podłączając do wodociągu większość budynków w mieście. Dodajmy w tym miejscu, że na podobny wodociąg Warszawa musiała czekać prawie sto lat dłużej. Z podobnymi problemami z wodą, jak w Tarnowskich Górach, borykało się w górnośląskim zagłębiu przemysłowym wiele miast, ale dopiero na początku lat siedemdziesiątych XIX w. rozpoczęto prace projektowe, nadzorowane przez inż. Franza Salbacha z Drezna. Opracował on projekt podziemnej stacji pomp w szybie „Adolf" (dziś „Staszic") kopalni ołowiu i srebra „Fryderyk" w Tarnowskich Górach i połączenia jej wodociągiem z miastem Królewska Huta (dzisiejszy Chorzów). Z tarnogórskich podziemi wypływało na minutę 25 m3 krystalicznie czystej wody, która pod Ptakowicami zasilała rzekę Dramę i płynęła sobie w dal. Ta woda nie wystarczała jednak do zaopatrzenia miasta, więc dokonano odwiertu na głębokości 180 m. Założone na szybie „Adolf" pompy zaczęły w latach 1883-1884 przetłaczać wodę rurociągiem do wieży ciśnień w Łagiewnikach i sieci wodociągowej Królewskiej Huty i okolic, dając początek pierwszemu państwowemu wodociągowi dla pruskiego Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Budowa wodociągu dla Królewskiej Huty rozbudziła także nadzieje mieszkańców Katowic i Zabrza, jednak wydajność tarnogórskich podziemi była zbyt mała na zaspokojenie wszystkich potrzeb. Wówczas przypomniano sobie o zbadanych w latach 1873-75 studniach artezyjskich w Zawadzie k. Pyskowic. Od 1997 r. Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągowe nie czerpie już wody z ujęcia na szybie „Staszic", choć cały czas pompy przetaczają wodę z podziemi tarnogórskich do rzeki Dramy. Oprócz czynnych urządzeń pompujących, w podziemiach dawnego szybu „Adolf" (od roku 1922 nazywanego „Staszic") na głębokości 50 metrów zachował się parowy zespół pompowy firmy Starke und Hoffmann z 1922 r., unieruchomiony w latach 70. XX w., kiedy ujęcie wody przeszło na napęd elektryczny. Podziemia te pełne są też rur, rozgałęźników, zasuw, ale przede wszystkim są częścią historycznej sztolni „Głęboka Fryderyka", która wyprowadza wodę z tarnogórskich podziemi do rzeki Dramy. Częścią tej sztolni jest turystyczna „Sztolnia Czarnego Pstrąga" w Reptach, której 600-metrowy odcinek pokonuje się łodziami. Tu, w podziemiach historycznego szybu „Adolf", chodzi się nad powierzchnią wody po ażurowej podłodze z metalowej kraty pomostowej. Chodzenie po tych podziemiach wywołuje dreszczyk emocji, refleksję nad dawną techniką górniczą i ciekawość, co jest tam w głębi, dokąd nie sięga światło... Stowarzyszenie Miłośników Tarnowskich Gór od lat czyni starania o przejęcie nieczynnego ujęcia wody na szybie „Staszic" do celów turystycznych, ale na razie nie widać końca negocjacji Stowarzyszenia i Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów. Szkoda też, że hektolitry krystalicznie czystej wody z podziemnych ujęć trafiają do rzeki zamiast do kranów, lub chociaż do publicznego ujęcia za ogrodzeniem szybu. Przykład zabrzańskiego szybu „Maciej" pokazuje, że mieszkańcy nawet z odległych miejsc przybywają po czystą wodę z ujęć głębinowych, tworząc kolejki, podobnie jak w realnym socjalizmie po mięso.

MM Magazyn Przemysłowy 4/2024

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę