Polski przemysł – w cieniu wojny i inflacji

Polski przemysł – w cieniu wojny i inflacji Pixabay – JonKline

Dane GUS o produkcji sprzedanej przemysłu w I kwartale 2023 r. nie pozostawiają żadnych wątpliwości – polska gospodarka weszła w fazę wyraźnego spowolnienia wzrostu. W okresie styczeń–marzec br. produkcja sprzedana była tylko o 0,6% niższa w porównaniu z sytuacją sprzed roku (kiedy odnotowano wzrost sprzedaży o 16% w stosunku I kwartału 2021 r.), co wskazuje, że regres produkcji, przynajmniej na razie, jest względnie płytki. Dotknął jednak szerokiego asortymentu produktów.

Powiązane firmy

igus Polska Sp. z o.o.
Eagle Lasers

W grupie 396 wyrobów przetwórstwa przemysłowego objętych badaniem GUS w I kwartale br. spadek produkcji odnotowano aż w 295 przypadkach, a jej wzrost w 101 przypadkach. Najsilniej pogorszenie koniunktury odczuli producenci nawozów sztucznych, wyrobów budowlanych, wyrobów ze stali, mebli, odzieży i wielu artykułów spożywczych. Natomiast w nieco lepszej sytuacji znaleźli się dostawcy substancji farmaceutycznych i leków, pojazdów do transportu publicznego, silników spalinowych do samochodów i wagonów kolejowych towarowych. 

Nawet jeśli jednak w danym asortymencie nie odnotowano dużego spadku produkcji, nie oznacza to, że firmy działające w tych segmentach przemysłu mają przed sobą dobre perspektywy rynkowe.

Źródła obaw

Konsekwencje spadku w pierwszych miesiącach 2023 r. popytu w krajowej gospodarce na wyroby konsumpcyjne i inwestycyjne wkrótce odczują bez mała wszyscy przedsiębiorcy. Co prawda zgodnie z prognozami najgorszy miał być właśnie I kwartał br., a w kolejnych miesiącach produkcja powinna się stopniowo odbudowywać z rosnącą z kwartału na kwartał dynamiką. W sumie jednak w całym 2023 r. wzrost produkcji sprzedanej przemysłu może wynieść najwyżej 2,5%. Rok 2024 ma być pod tym względem lepszy ze wzrostem produkcji na poziomie 5,5%, co i tak stanowić będzie zaledwie połowę przyrostu produkcji odnotowanego w 2022 r.

Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w Polsce w 2022 r. wraz z prognozą na lata 2023–2024 (analogiczny okres roku poprzedniego = 100%)

Źródło: Stan i prognoza koniunktury gospodarczej nr 1/2023, Instytut Prognoz i Analiz Gospodarczych, s. 6. Dynamika produkcji w Ikwartale 2023 r. została skorygowana w oparciu o dane GUS zkwietnia br

Podstaw do optymizmu nie dają prognozy makroekonomiczne – w 2023 r. PKB w najlepszym przypadku powiększy się łącznie o 0,9% (przy czym w I kwartale spadnie o 0,4%) w następstwie ujemnej dynamiki popytu krajowego (–0,8%) i tylko niewielkiego wzrostu eksportu (o 0,7%). Obydwa te parametry znacznie odbiegają in minus od swoich wartości z 2022 r. i chociaż w 2024 r. mają się wyraźnie poprawić w stosunku do roku bieżącego, to ich dynamika pozostanie na relatywnie niskim poziomie.

Dynamika PKB, popytu krajowego i eksportu w Polsce w 2022 r. wraz z prognozą na lata 2023–2024 (analogiczny okres roku poprzedniego = 100%)

Źródło: NBP

Źródłem poważnych obaw musi być oczywiście inflacja – w tym zwłaszcza jej część bazowa, która nie obejmuje cen żywności i energii. To te składniki inflacji konsumenckiej (CPI), które są kształtowane przede wszystkim przez sytuację na rynkach światowych. W marcu br. inflacja bazowa po raz kolejny przebiła sufit, osiągając poziom 12,3% (mimo że gospodarka krajowa mocno spowolniła). Wskazuje to wyraźnie, że wysoka inflacja konsumencka ma istotne źródło w mocno poluzowanej polityce budżetowej i niewywiązywaniu się przez NBP z ustawowego obowiązku troszczenia się o stabilność cen.
 
To zła wróżba w kontekście szans na zapowiadane przez NBP sprowadzenie inflacji z końcem bieżącego roku do wymiaru jednocyfrowego (ale bliskiego 10%). Może to być szczególnie trudne w roku wyborczym w warunkach już mocno zakorzenionych w Polsce wysokich oczekiwań inflacyjnych. Nawet jeśliby się to udało, do celu inflacyjnego NBP wynoszącego 2,5% ± 1 pkt procentowy nadal będzie bardzo daleko. Według najnowszych prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) inflacja konsumencka może obniżyć się w Polsce do tego poziomu dopiero za 4 lata.

W sumie jesteśmy realnie zagrożeni tzw. stagflacją, czyli głębokim i być może długotrwałym spowolnieniem wzrostu gospodarczego, czemu towarzyszy wysoka dynamika cen. Wniosek z tego jest jeden – bieżący rok z pewnością nie będzie dla polskiego przemysłu okresem prosperity, a lista wyzwań, z którymi firmy będą musiały się uporać, pozostanie długa. Do niejako bowiem tradycyjnych słabości krajowego przetwórstwa, z historycznie niską stopą inwestycji na czele, doszły nowe problemy, które wiążą się z konsekwencjami wojny w Ukrainie, zapóźnieniami w transformacji energetycznej i zanieczyszczeniem środowiska.

Przedsiębiorcy stanęli wobec konieczności poszukiwania sposobów łagodzenia perturbacji na rynku krajowym i rynkach zagranicznych, dostosowania strategii i celów biznesowych do słabej koniunktury, odbudowania pozrywanych łańcuchów zaopatrzenia w materiały i wyroby kooperacyjne, obniżenia kosztów produkcji (czemu służyć będzie zwłaszcza racjonalizacja zużycia bardzo drogich obecnie nośników energii), a także wreszcie – podjęcia działań na rzecz przybliżania się do neutralności klimatycznej (m.in. poprzez zmniejszenie śladu węglowego).

Inaczej mówiąc, warunki, w jakich przychodzi działać naszym przedsiębiorcom, stanowią swoisty stress test, z którym muszą sobie jakoś poradzić. Potwierdzając w ten sposób zdolność do funkcjonowania w niesprzyjających okolicznościach rynkowych.
 
Trudno się więc dziwić, że wśród krajowych przedsiębiorców dominuje pesymistyczne postrzeganie perspektyw rynkowych. Potwierdzają to odczyty wskaźników PMI (Purchasing Managers’ Index) i MIK (Miesięczny Indeks Koniunktury). Mimo okresowej poprawy tych parametrów, od około roku utrzymują się one cały czas w strefie, która wskazuje na niski poziom aktywności biznesowej i zagrożenie recesją.

Wskaźnik PMI dla polskiego sektora przemysłowego w 2022 r. i I kw. 2023 r.

Polski przemysł – w cieniu wojny i inflacji zdjęcie w treści artykułu

PMI (Purchasing Managers Index) – wskaźnik mierzony przez firmę badawczą IHS Markit, opisujący opinie managerów ds. zakupów wyselekcjonowanej grupy firm przemysłowych w zakresie przewidywanych zmian w produkcji, nowych zamówień, zatrudnienia, czasu realizacji dostaw oraz stanu zapasów. Odczyt PMI powyżej 50,0 pkt sygnalizuje ożywienie przemysłu i wzrost aktywności firm, a poniżej 50,0 pkt – spadek aktywności biznesowej, który może prowadzić do recesji, a nawet kryzysu. 

Miesięczny Indeks Koniunktury (MIK) dla polskiej gospodarki w 2022 r. i I kw. 2023 r

Polski przemysł – w cieniu wojny i inflacji zdjęcie w treści artykułu

MIK – wskaźnik mierzony przez Polski Instytut Ekonomiczny, który opisuje nastroje wśród 5000 przedsiębiorców reprezentujących przemysł, handel, budownictwo, usługi, a także transport, spedycję i logistykę. Przedmiotem badań są przewidywane zmiany w sprzedaży, nowych zamówieniach, zatrudnieniu, wynagrodzeniach, mocach produkcyjnych, inwestycjach i płynności finansowej. Odczyt MIK powyżej 100,0 pkt sygnalizuje poprawę koniunktury, a poniżej 100,0 pkt – jej pogorszenie.

Nową jakość w realiach biznesowych w Polsce stworzy dopiero napływ środków Unii Europejskiej (Krajowy Plan Odbudowy – KPO, fundusze spójności w ramach nowej perspektywy finansowej na lata 2021–2027). Trudno jednak obecnie określić moment, w którym rzeczywiście się one pojawią – z uwagi na rozbieżności na linii Komisja Europejska i rząd RP w kwestii spełnienia wymogów praworządności.

Inwestycyjna niemoc

Szanse na poprawę kondycji finansowej poszczególnych branż przemysłu i odbudowę portfela zamówień z dużym udziałem dostaw eksportowych zależą od tego, w jakim stopniu i jak szybko przetwórstwo upora się z problemami, które ciążą na jego perspektywach rozwojowych. Najistotniejsze znaczenie ma tu wciąż niewystarczająca konkurencyjność wielu krajowych wytwórców. Jest ona widoczna zwłaszcza w przypadku wyrobów skomplikowanych pod względem konstrukcyjnym i technologicznym.

Przekłada się to na niedostatecznie atrakcyjne, przynajmniej dla części klientów, warunki dostaw. W konsekwencji utrudnia zbudowanie silnej pozycji rynkowej i skuteczną rywalizację z firmami zagranicznymi.

Zmiana tego stanu rzeczy wymaga przezwyciężenia kilku ewidentnych słabych stron, które generalnie cechują rodzimych przedsiębiorców, takich jak:

  • zbyt wysoka energochłonność produkcji,
  • niska innowacyjność wyrobów i procesu ich wytwarzania,
  • słabo wykształcona specjalizacja produkcji, 
  • wolne wdrażanie w polskim przetwórstwie rozwiązań z zakresu cyfryzacji, digitalizacji i automatyzacji produkcji, które otwierają drogę do upowszechniania standardów przemysłu czwartej generacji,
  • pogłębiający się deficyt fachowców, także w zakresie rozwiązań z obszaru przemysłu 4.0.

Pokonanie tych słabości krajowego przetwórstwa wymaga określonych inwestycji, zwłaszcza prywatnych, a z tym branża ma prawdziwy kłopot. Dane za lata 2021–2022 – kiedy stopa inwestycji (relacja nakładów brutto na środki trwałe do PKB) wyniosła zaledwie ok. 17% – potwierdziły, że większość przedsiębiorców unika kosztownych projektów, odkładając je na tzw. lepsze czasy. A przecież cyfrowa transformacja naszego przemysłu oznacza konieczność zwiększonych wydatków, podczas gdy przeznaczamy na takie inwestycje ponad dwa razy niższy odsetek PKB, niż wynosi średnia unijna. 

Możliwość zmiany tego stanu rzeczy w znacznym stopniu uwarunkowana jest uzyskaniem dostępu do środków europejskich. Poprawy wymaga również jakość tworzonego w Polsce prawa. Powinno być ono stanowione na lata i nie może zaskakiwać przedsiębiorców nowymi – w dodatku często mało czytelnymi – rozwiązaniami, które zwiększają niepewność w działalności gospodarczej. W tych warunkach bowiem nie da się prawidłowo oszacować ryzyka poszczególnych projektów i podjąć racjonalnych decyzji inwestycyjnych.

Przewiduje się, że w 2024 r. stopa inwestycji wzrośnie, ale w stopniu dalece odbiegającym od potrzeb rozwojowych polskiej gospodarki. Na niską dynamikę inwestycji wpływać będą w dalszym ciągu: inflacja, wysokie stopy procentowe, niepewna sytuacja międzynarodowa, trudne do przewidzenia kierunki polityki gospodarczej rządu (w tym polityki fiskalnej), a także perturbacje z środkami unijnymi.

W tym kontekście istotne jest, że w latach 2023–2024 można spodziewać się dużego napływu inwestycji zagranicznych – odpowiadającego co najmniej poziomowi z 2022 r. (3,7 mld euro). Oznacza to, że na razie wojna w Ukrainie w znaczący sposób nie osłabiła atrakcyjności inwestycyjnej Polski. 

Wyniki ankiety przeprowadzonej przez firmę logistyczną Maersk wskazują, że Polska jest postrzegana jako jeden z najlepszych krajów do przenoszenia produkcji, np. z Chin (tzw. nearshoring). Duże inwestycje zapowiedziały też koncerny motoryzacyjne i maszynowe – powstaną m.in. linie produkcyjne związane z elektromobilnością czy pompami ciepła. Dodatkowych bodźcem będą rekordowe wydatki na kupowane za granicą nowoczesne uzbrojenie i sprzęt wojskowy.

Nadzieje w cyfryzacji

Badania ankietowe przeprowadzane wśród przedsiębiorców wskazują, że rośnie grupa firm, które swoje szanse rynkowe widzą we wdrażaniu zaawansowanych technologii. Praktyka pokazuje, że firmy produkcyjne mogą istotnie poprawić swoją konkurencyjność dzięki odpowiednio dobranym narzędziom z zakresu cyfryzacji procesów wewnętrznych i modelu biznesowego, digitalizacji danych (w tym produkcyjnych), które są niezbędne w działalności gospodarczej, a także automatyzacji cyklu wytwórczego i innych sfer funkcjonowania firmy (logistyka, księgowość, marketing).

Rzecz w tym, że kupowanie nowych maszyn jest operacją stosunkowo prostą. Dopiero jednak ich praktyczne wykorzystanie w procesach produkcyjnych pozwoli na zweryfikowanie rzetelności zapewnień dostawców tych maszyn co do czasu, w jakim nastąpi zwrot z inwestycji.

Oczywiście proces transformacji cyfrowej nie zaczął się w Polsce wczoraj i ma już w swoją historię. Przedsiębiorcy jednak w dalszym ciągu bardzo często koncentrują się na wdrażaniu rozwiązań stosunkowo prostych.

Faktem jest np., że w minionych latach wiele firm wdrożyło systemy ERP (Enterprise Resource Planning), które służą do planowania zasobów przedsiębiorstwa opartego na jednej wspólnej bazie danych (produkcja, handel, logistyka, magazyn, finanse, księgowość, kadry i płace, marketing). Ale takie inwestycje stanowią tylko jeden z elementów koncepcji Przemysłu 4.0, a znacząca część obszaru produkcyjnego nadal funkcjonuje w Polsce w oparciu o rozwiązania analogowe.

W konsekwencji np. szwankuje planowanie zleceń produkcyjnych. A to powoduje, że firmy tracą czas i pieniądze w związku z nieoptymalnym wykorzystywaniem swoich mocy produkcyjnych.

Generalnie wiele narzędzi cyfrowych, z których korzystają firmy, nadal ma bardzo ograniczone funkcjonalności. Dzieje się tak dlatego, że systemy te – np. APS (Advanced Planning and Scheduling) umożliwiający automatyczne generowanie planów i związanych z nimi harmonogramów produkcji oraz ich optymalizację – były w Polsce wdrażane w zupełnie odmiennej od dzisiejszej rzeczywistości biznesowej. Działo się to bowiem w warunkach mniej wymagających oczekiwań rynku, a także skromniejszych możliwości firm.

Obecnie wiele przedsiębiorstw, które korzysta z rozwiązań cyfrowych, reprezentuje już znacznie wyższy poziom technologiczny, dysponuje większym potencjałem i potrzebuje bardziej zaawansowanego wsparcia informatycznego. Krótko mówiąc, po cyfryzacji i automatyzacji stosunkowo prostych procesów produkcyjnych przyszedł czas na zajęcie się trudniejszymi przypadkami, w których platformy cyfrowe ogólnego przeznaczenia mogą okazać się zbyt mało efektywne, żeby transformacja okazała się opłacalna.

Putinflacja

Rosyjska inwazja na Ukrainę oznacza nie tylko wielką tragedię dla państwa ukraińskiego, jego mieszkańców i ekonomii. To także wiele negatywnych skutków dla rynków światowych i gospodarki większości państw UE. Bezpośrednim następstwem wojny w Ukrainie jest zahamowanie naszej wymiany handlowej z Rosją, Białorusią i Ukrainą, a trzeba pamiętać, że w 2021 r. na te kraje przypadało 5,6% polskiego eksportu i 7,8% importu.

W konsekwencji Polska musi zmienić łańcuchy dostaw metali – w 2021 r. blisko 10% sprowadzanego żelaza i stali pochodziło z Ukrainy, a drugie tyle z Rosji i Białorusi. Rosja przez długie lata była najważniejszym źródłem importu surowców energetycznych – w 2021 r. kupiliśmy od niej ponad 15 mln ton ropy naftowej, około 9,9 mld m3 gazu ziemnego i 8,3 mln ton węgla kamiennego.

Ponadto Ukraina jest dla Polski także ważnym dostawcą olejów roślinnych, półproduktów do produkcji pasz oraz miodu. Główny kanał oddziaływania wojny w Ukrainie na polską gospodarkę ma charakter cenowy oraz wiąże się ze wzrostem światowych cen nośników energii i płodów rolnych. W 2021 r. cena ropy Brent wzrosła w 2022 r. nawet o 44% w porównaniu ze średnią z lat 2014–2016, natomiast żywność zdrożała w tym czasie o ponad 40%.

Wojna w Ukrainie z uwagi na podwyższone ryzyko geopolityczne spowodowała wzrost napięć i niepewności na rynkach finansowych, co jest istotne dla Polski z uwagi na duże potrzeby pożyczkowe. Skutkiem jest wzrost kosztów obsługi zadłużenia.

Inną konsekwencją wojny jest ogromny wzrost obciążeń dla krajowego budżetu, spowodowany napływem wielkiej liczby uchodźców z Ukrainy, z których jedynie część pracuje. (W okresie luty–sierpień 2022 r. przyjechało do Polski w sumie 1,4 mln osób. Obecnie w Polsce przebywa 950 tys. Ukraińców). Do tego należy doliczyć 1,2–1,3 mln obywateli Ukrainy, którzy trafili do Polski jeszcze przed wybuchem wojny.

Dodatkowo obciążeniem dla budżetu państwa stały się także dopłaty dla polskich rolników. Wiążą się one z okresowym zalaniem krajowego rynku zbożem z Ukrainy i perspektywą napływu wielu innych produktów rolnych (owoce miękkie, mięso drobiowe), co zagraża interesom ekonomicznym polskiego rolnictwa.

Agresywna polityka Rosji zmusiła ponadto państwa NATO (w tym Polskę) do wzmocnienia swojego bezpieczeństwa. W związku z tym nasz kraj wielkim kosztem uruchomił wiele wieloletnich programów zbrojeniowych, które bazują głównie na imporcie uzbrojenia i sprzętu wojskowego z USA.

Oczywiście na napiętej atmosferze międzynarodowej skorzystają także niektóre polskie firmy przemysłu obronnego. Dotyczy to zwłaszcza firm wytwarzających amunicję (UE planuje duże zakupy amunicji artyleryjskiej dla Ukrainy) i remontujących sprzęt pancerny na potrzeby armii ukraińskiej. Z czasem korzyści obejmą także firmy zaangażowane w przewidywaną polonizację produkcji i serwisowania niektórych elementów uzbrojenia kupionego w Stanach Zjednoczonych.

W sumie powszechnym i chyba najbardziej odczuwalnym skutkiem wojny w Ukrainie jest inflacja, o tej skali niewidzianej od ponad ćwierć wieku. W kwietniu br. indeks cen towarów i usług konsumpcyjnych (consumer price index – CPI) był wyższy o 14,7% niż w kwietniu 2022 r. (w styczniu CPI wynosił nawet 18,4%). Z kolei ceny produkcji sprzedanej przemysłu w marcu br. wzrosty w porównaniu z poziomem sprzed roku o 16% (w przetwórstwie przemysłowym wzrost wyniósł 9,7%).

Oczywiście nie całą inflację, z jaką się obecnie borykamy, można uznać za konsekwencję wojny w Ukrainie i „winę Putina”. Polska miała przecież poważny problem inflacyjny jeszcze przed agresją Rosji na Ukrainę – w styczniu 2022 r. CPI wynosił już 9,4% i wiele wskazywało, że będzie rósł. Nie ulega jednak wątpliwości, że gdyby nie wojna, nie mielibyśmy do czynienia ze wzrostem cen aż tak dewastującym portfele Polaków.

Z badań Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że wpływ wojny na kluczowe obszary działalności polskich przedsiębiorców jest wyraźnie odczuwalny i to niezależnie od wielkości firmy. Szczególnie mocno skutki wojny odczuł nasz handel i przemysł, a w mniejszym stopniu podmioty działające w branży kultury, rozrywki i rekreacji.

Odczyt pierwszego tegorocznego pomiaru w ramach Barometru EFL sugeruje, że polscy przedsiębiorcy zdają się być coraz bardziej oswojeni z trwająca już od ponad 450 dni wojną. Symptomatyczne jest bowiem, że w IV kwartale 2022 r. dwa razy więcej firm wskazywało na negatywny wpływ wojny na działalność biznesową, niż pokazuje to tegoroczny odczyt Barometru EFL.

Choć wojna nie skłania przedsiębiorców do podejmowania dużych inwestycji czy ekspansji zagranicznej, to obecnie pozwala prowadzić biznes w sposób w miarę normalny. Inaczej sytuacja wygląda z inflacją. Im dłużej utrzymuje się wysoka dynamika cen, tym liczniejsze jest grono firm (zwłaszcza mikro, małych i średnich), które martwią się o swoją pozycję rynkową. Ceny energii, mediów, produktów i usług są podnoszone nierzadko z miesiąca na miesiąc, co nie tylko wpływa na rosnące koszty prowadzenia działalności, ale także uniemożliwia długoterminowe planowanie działań biznesowych.

Kulejące zaopatrzenie

W ciągu ostatnich kilku lat pojawiło wiele zakłóceń na rynkach światowych, do czego w szczególności przyczyniła się pandemia COVID-19, a następnie rosyjska inwazja na Ukrainę. Perturbacje w handlu międzynarodowym wydają się być coraz częstsze i prawdopodobnie będą destabilizować globalne łańcuchy dostaw również w przyszłości. Jednocześnie zaczęła słabnąć współpraca polityczna, a wolny handel okazał się rozczarowujący dla wielu krajów. Wszystko to stało się impulsem do przetasowań w globalnych łańcuchach dostaw mających na celu zapewnienie większej stabilności zaopatrzenia w materiały i wyroby kooperacyjne.

Źródła zakłóceń w dostawach materiałów i wyrobów kooperacyjnych*

Źródło: L. Kitzmuller, H. Schweiger, B. Javorcik, Struktura globalnych łańcuchów dostaw już ulega zmianie, www.obserwatorfinansowy

* Dane pokazują odsetek przedsiębiorców, którzy wybrali daną opcję.

Żeby lepiej zrozumieć wyzwania, przed którymi stanęły przedsiębiorstwa w związku z pandemią COVID-19 i inwazją Rosji na Ukrainę, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR) przeprowadził między majem a lipcem 2022 r. badanie ankietowe. Wzięło w nim udział 815 firm z 15 krajów, głównie z UE.

Ponad 3/4 tych firm doświadczyło co najmniej jednego przypadku zakłócenia w dostawach materiałów produkcyjnych od początku pandemii. Co ważne, zakłócenia nie były spowodowane wyłącznie przez Chiny – znaczna część firm doświadczyła zakłóceń w dostawach, których powodem były inne czynniki. Ponad połowa przedsiębiorstw zgłosiła, że napotkała problemy z wysyłką, połowa doświadczyła zakłóceń w dostawach od dostawców spoza Chin, a 41% doświadczyła zakłóceń w dostawach od hurtowników lub producentów, z którymi nie zawarła długoterminowych umów.

Z badania EBOR wynika także, że ponad 3/4 wszystkich firm, które uczestniczą w globalnych łańcuchach dostaw, wdrożyło co najmniej jeden środek mający na celu zwiększenie odporności ich łańcuchów dostaw. Najczęstszym działaniem była rozbudowa zapasów materiałów (przejście ze strategii just-in-time, czyli unikania nadwyżek materiałów, na strategię just-in-case oznaczającą zabezpieczenie się przed nadmiernym obniżeniem zapasów), a następnie dywersyfikacja bazy dostawców (zmiana struktury globalnego łańcucha dostaw).

Działania podejmowane przez przedsiebiorców w celu zwiększenia odporności łańcuchów dostaw*

Źródło: L. Kitzmuller, H. Schweiger, B. Javorcik, Struktura globalnych łańcuchów dostaw już ulega zmianie, www.obserwatorfinansowy

* Dane pokazują odsetek przedsiębiorców, którzy wybrali daną opcję.

Większość nowych dostawców pochodzi z zagranicy, a tylko około 1/5 firm zmienia dostawcę z międzynarodowego na krajowego. Dane dotyczące przepływów handlowych sugerują, że zakłócenia w łańcuchu dostaw na początku 2020 r. miały charakter tymczasowy, a większość firm nie podjęła kroków w celu poprawy odporności swoich łańcuchów dostaw. Zaczęły to jednak robić w 2022 r. w odpowiedzi na rosyjską inwazję na Ukrainę. Zamiast pozyskiwać więcej komponentów we własnym kraju (reshoring) lub w krajach zaprzyjaźnionych (friendshoring), firmy zaczęły kupować zwiększone ilości materiałów od dostawców z różnych państw, a także utrzymywać na wyższym poziomie ich zapasy. 

Gospodarka światowa już przed wojną w Ukrainie zmagała się z licznymi wyzwaniami, w tym lockdownami, zmianami klimatycznymi, problemami z energią i falami migrantów. Teraz, na skutek agresji Rosji na Ukrainę, doszły problemy z milionami uchodźców, problemy z żywnością (w tym z dostawami zbóż), kryzys energetyczny i wysoka inflacja. Paradoksalnie jednak perturbacje w krajowej gospodarce mogą przyczynić się do wzmocnienia krajowego przemysłu. Wymuszą bowiem przyspieszenie koniecznych zmian technologicznych w produkcji i prowadzeniu biznesu.

Czy w obliczu obecnej sytuacji gospodarczo-politycznej polskie firmy wstrzymują się z inwestycjami, czy jednak sytuacja ta nie ma większego wpływu na wielkość zamówień?

Polski przemysł – w cieniu wojny i inflacji zdjęcie w treści artykułu

Marcin Czajor, szef sprzedaży na Polskę w Eagle Lasers:

Pomimo obecnej sytuacji polityczno-gospodarczej polscy przedsiębiorcy nie wstrzymują się z inwestycjami. Oczywiście są branże, w których daje się odczuć spadek liczby zamówień, ale produkcja w przemyśle utrzymuje się na stabilnym poziomie. Pozwala to przedsiębiorcom z optymizmem patrzeć w przyszłość. Daje się jednak zauważyć duży nacisk na optymalizację procesów, co podyktowane jest rosnącymi cenami energii. Oznacza to, że przedsiębiorcy inwestują, ale główny kierunek tych inwestycji to urządzenia energooszczędne czy wymiana parku maszynowego z uwzględnieniem najnowszych technologii. Stąd tak duża popularność wycinarek laserowych w technologii fiber. Dodatkowy trend to automatyzacja procesów. Targi i konferencje, w których bierzemy udział w tym roku, oraz bezpośrednie rozmowy z przedsiębiorcami potwierdzają optymistyczny klimat dla inwestycji, który przekłada się bezpośrednio na liczbę zamówień, jaką pozyskaliśmy w tym roku.

Czy najbliższe miesiące przyniosą poprawę ogólnej koniunktury czy jednak pogorszenie?

Daniel Marzec, dyrektor zarządzający systemy e-prowadnikowe w firmie igus:

Polski przemysł – w cieniu wojny i inflacji zdjęcie w treści artykułu

W obecnym roku można zauważyć spadek zapotrzebowania firm na komponenty do produkcji maszyn. Jest to głównie widoczne w przypadku dużych przedsiębiorstw, których produkcja jest oparta na eksporcie zagranicznym. Z drugiej strony nasi rodzimi producenci, których produkty głównie wypełniały potrzeby rynku lokalnego, utrzymują podobne zapotrzebowanie jak w roku 2022. Niewątpliwie wzrost koniunktury w latach 2021–2022 może być trudny do utrzymania. Rosnący koszt pieniądza wymusza na wielu przedsiębiorstwach wstrzymanie nowych inwestycji. Wiele firm po problemach z utrzymaniem ciągłości łańcucha dostaw zwiększyło swoje zapasy półproduktów. Paradoksalnie jednak globalne spowolnienie jest jednocześnie szansą dla mniejszych i bardziej elastycznych polskich przedsiębiorstw na zaistnienie na rynkach międzynarodowych.

Tagi artykułu

Zobacz również

MM Magazyn Przemysłowy 4/2024

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę