Głębokie tłoczenie
Pośród kulturowych czynników kreujących świadomość jednostek niebagatelną rolę odgrywają mass media. Wielokrotnie czytałem lub słyszałem o potrzebie humanistycznego kształcenia osób z wykształceniem ścisłym bądź technicznym, ale nie przypominam sobie, żeby ktoś choć raz wspomniał o konieczności ścisłego i technicznego kształcenia humanistów. Jak sądzę, wypowiedzi, z którymi się stykałem, pochodziły od humanistów. Humaniście wystarczy, że jest humanistą, i chciałby, żeby inni dzielili jego światopogląd. Hasło „Jestem humanistą!" bywa sprytną wymówką, gdy ktoś nie potrafi obsłużyć współczesnych urządzeń: AGD, RTV, telefonów komórkowych, komputerów czy aparatów cyfrowych. To znaczy: potrafi, ale wykorzystuje w najlepszym wypadku pięć procent ich możliwości.
Tymczasem wymówka ta wcale nie jest taka sprytna, za jaką uchodzi. Iloraz inteligencji bada się specjalnymi testami. Niektórzy twierdzą, że wysoki iloraz inteligencji świadczy o tym, że jego posiadacz poradzi sobie z kolejnymi testami na inteligencję. Sztuka dla sztuki. Moim zdaniem lepszym sprawdzianem inteligencji jest wykazanie się umiejętnościami zdemontowania jakiegoś wadliwie działającego urządzenia, wykrycia przyczyny usterki, usunięcia jej i ponownego zmontowania urządzenia. Są w tym związki przyczynowo-skutkowe i jest logika. A przede wszystkim jest konkretna materia, która weryfikuje lub falsyfikuje nasze poczynania. Albo w ich rezultacie urządzenie stanie się na nowo sprawne, albo będzie się nadawało już tylko do wyrzucenia.
Rozmawiałem z gimnazjalistą o jego programach nauczania. W szkole podstawowej miał on przedmiot o nazwie „technika". Uczył się w jego ramach: szycia, obróbki drewna, gotowania, metaloplastyki i introligatorstwa. Teraz jest w klasie informatycznej. Uczy się obsługi programów Microsoftu (np. formatowania tekstów i przygotowywania prezentacji) oraz korzystania z Internetu. Jakkolwiek są to przydatne umiejętności, mało mają one wspólnego ze współczesną techniką i ogólnie pojętą informatyką.
Przestarzałe programy nauczania oraz wygodni nauczyciele przyczyniają się do tego, że wyrastają nam kolejne pokolenia analfabetów technicznych i informatycznych. W źle pojętej humanistyce można napisać lub wygłosić dowolną bzdurę. Brak rygorów intelektualnych uchodzi tam na ogół bezkarnie. Ten woluntaryzm przenosi się na inne dziedziny życia społecznego. Polityk może powiedzieć wszystko, a dziennikarz - napisać wszystko. Nieznający dyscypliny myślowej obywatele i odbiorcy przyjmują ten bezwartościowy substytut informacji z całym dobrodziejstwem inwentarza, po czym zaraz o nim zapominają, bo miejsce jednej bredni zajmuje kolejna. Czy naprawdę o to w tym wszystkim chodzi?
W technice podobne cuda się nie zdarzają. Są narzędzia i są materiały. Jeżeli zajmujemy się - dajmy na to - głębokim tłoczeniem metali, musimy brać pod uwagę takie parametry, jak docelowy rozmiar elementu czy plastyczność materiału, z którego go wykonujemy. Zignorowanie tych zależności spowoduje w najlepszym wypadku rozerwanie materiału podczas tłoczenia, a w najgorszym - wystąpienie usterki w trakcie eksploatacji danego elementu. Pół biedy, gdy będzie to zlewozmywak. Gorsza sprawa, gdyby była to część samochodu lub samolotu.
Zamiast zatem tłoczyć dzieciom do głów umiejętności przydatne majsterklepkom i sekretarkom, zastosujmy „głębokie tłoczenie" i zacznijmy ich uczyć prawdziwej techniki i informatyki. Na efekty przyjdzie trochę poczekać, ale włożony w to wysiłek zwróci się w przyszłości z nawiązką.